kid
21-06-15, 14:40
Zostawiłem samochód u mechanika na zrobienie hamulców i przy okazji zmianę oleju, filtra + regulacja zaworów.
Podjechałem do mechanika po godzinach pracy, zabrałem samochód, dobrze się z nim trzymam, więc nie było problemu z zabraniem auta i pojechałem załatwiać swoje sprawy. Powolutku odjechałem i niepałując silnika zrobiłem niecałe 4 kilometry, obroty maks 3-3.5, baaaardzo powoli, bo było sporo samochódów. Po 4km stojąc na pasie do skrętu w lewo zauważyłem, że wskazówka jest lekko ponad połowe, co mnie bardzo zaniepokoiło i uważniej przyglądałem się od tego momentu wskaźnikowi. Zapaliło się zielone, podjechałem kilka metrów, a wskazówka szybko opadła do połowy pomyślałem, że walnięty czujnik, ale stojąc znowu zaczęła lecieć w górę i gdy była w 3/4 otworzyłem maskę i sprawdziłem czy wentylator działa - działał. Obroty zaczęły falować, prawie dusząc silnik więc, żeby zapobiec zgaszeniu silnika - płyn by się zagotował w moment przez brak pracy pompy, dodałem lekko gazu (ok 1.5 tys obrotów) i temperatura momentalnie zaczeła spadać i stanęła na ~90*. Przejechałem jeszcze kawałek, zgasiłem silnik, ale zostawiłem na zapłonie, żeby wentylator się kręcił, wypatrując w tym czasie dziwnych rzeczy, ale nic się nie działo. Zostawiłem samochód, wróciłem po kilku godzinach, odkręciłem korek od chłodnicy - czysto, wyrównawczy, mocno zabrudzony - ciężko powiedzieć czy olejem, a na korku od oleju lekka jasnobrązowa pianka. Stan oleju w normie, ale olej na bagnecie czarny (wlany był motul 6100, przebieg od zalania 4 km). Możliwe, żeby mechanik przyczynił się w jakiś sposób do uszkodzenia uszczelki (o ile na 100% to jej wina), czy po pech i poszła na odcinku 4km? Przy odbiorze nie zaglądałem pod maskę, ale gość nic mi nie wspominał o "maśle" pod pokrywą jak regulował zawory i wcześniej nie było żadnych problemów z samochodem.
Jeśli to ten "pech" to co sprawdzić przy okazji robienia uszczelki (termostat, chłodnice, korek chłodnicy, ...), bo raczej to mało prawdopodobne, żeby przy sprawnych innych rzeczach i takiej eksploatacji się uszkodziła.
Podjechałem do mechanika po godzinach pracy, zabrałem samochód, dobrze się z nim trzymam, więc nie było problemu z zabraniem auta i pojechałem załatwiać swoje sprawy. Powolutku odjechałem i niepałując silnika zrobiłem niecałe 4 kilometry, obroty maks 3-3.5, baaaardzo powoli, bo było sporo samochódów. Po 4km stojąc na pasie do skrętu w lewo zauważyłem, że wskazówka jest lekko ponad połowe, co mnie bardzo zaniepokoiło i uważniej przyglądałem się od tego momentu wskaźnikowi. Zapaliło się zielone, podjechałem kilka metrów, a wskazówka szybko opadła do połowy pomyślałem, że walnięty czujnik, ale stojąc znowu zaczęła lecieć w górę i gdy była w 3/4 otworzyłem maskę i sprawdziłem czy wentylator działa - działał. Obroty zaczęły falować, prawie dusząc silnik więc, żeby zapobiec zgaszeniu silnika - płyn by się zagotował w moment przez brak pracy pompy, dodałem lekko gazu (ok 1.5 tys obrotów) i temperatura momentalnie zaczeła spadać i stanęła na ~90*. Przejechałem jeszcze kawałek, zgasiłem silnik, ale zostawiłem na zapłonie, żeby wentylator się kręcił, wypatrując w tym czasie dziwnych rzeczy, ale nic się nie działo. Zostawiłem samochód, wróciłem po kilku godzinach, odkręciłem korek od chłodnicy - czysto, wyrównawczy, mocno zabrudzony - ciężko powiedzieć czy olejem, a na korku od oleju lekka jasnobrązowa pianka. Stan oleju w normie, ale olej na bagnecie czarny (wlany był motul 6100, przebieg od zalania 4 km). Możliwe, żeby mechanik przyczynił się w jakiś sposób do uszkodzenia uszczelki (o ile na 100% to jej wina), czy po pech i poszła na odcinku 4km? Przy odbiorze nie zaglądałem pod maskę, ale gość nic mi nie wspominał o "maśle" pod pokrywą jak regulował zawory i wcześniej nie było żadnych problemów z samochodem.
Jeśli to ten "pech" to co sprawdzić przy okazji robienia uszczelki (termostat, chłodnice, korek chłodnicy, ...), bo raczej to mało prawdopodobne, żeby przy sprawnych innych rzeczach i takiej eksploatacji się uszkodziła.