Panowie odkręcił (popuścił) mi się alternator i straciłem lądowanie na chwilkę i obrotomierz przestał cokolwiek pokazywać.
Zatrzymałem się zerknąłem pod maskę faktycznie pasek luźny, ale pomajdałem nim na boki i wiedzę ze nie spadnie więc w rozrząd mi go nie wciągnie.
Na zgaszonym motorze dotoczyłem się do podjazdu, po czym odpaliłem i podjechałem do garażu (raz poderwało mi obrotomierz). Założyłem nową śrubkę (dolną) do alternatora bo stara zaginęła przy tej feralnej akcji. Profilaktycznie zmieniłem paski, bo akurat miałem ale to na wyrost raczej zrobiłem.
Teraz sedno sprawy:
Po złożeniu wielce się dziwiłem, bo samochód co prawda odpala, ale:
- nie wkręca się na obroty
- świeci Check
- ładowanie jest na poziomie około 14,5V czyli w miarę ok.
- błyska kluczyk na zielono cały czas
- nie mogę się połączyć z komputerem żadnym intefejsem.
Możliwe że zjarało mi kompa?
Czy może to jakiś bezpiecznik lub coś podobnego?
Walczyłem kilka godzin i teraz odpuściłem.
btw. Widziałem własnie relacje ze zlotu
Pokarało mnie że ie pojechałem ;P