Sprawy mają się tak.
Mamy w domu 2 Hondy Civic - Ufo, które służy do dalekich wyjazdów, dojazdów do pracy mojej.
Drugi Civic to stare, poczciwe 5D 1997 D14A8, którym jeździ żona wokół komina przysłowiowego, również do pracy - 15km w jedną stronę.
No i mamy nie lada problem z tym drugim Civiciem, bo ma najechane już 402,000km i zaczyna wymagać lawinowo inwestycji, które z pamięci (a to nie wszystko) wymienię:
- kompletny rozrząd (pasek, pompa wody, napinacz) - z robocizną około 650zł
- praktycznie wszystkie sworznie wahaczy w całym zawieszeniu (przód i tył) - z robotcizną około 500zł (na pewno tyle, dokładniej to nawet nie wiem)
- mocno poci się maglownica, w zasadzie to pewnie już do wyrzucenia, choć żadnych objawów typu stuki nie ma - jest od nowości
- lewy przegub przy max. skręcie stuka - wymiana - przegub z 250zł, wymiana ze 100zł.
- delikatnie - o dziwo - zaczyna go brać ruda na tylnych nadkolach ale na razie od dołu, bliżej progu. Dziur jeszcze nie ma, bo na razie są bąble tylko - ale zaraz będzie dziura
- tarcze przód - do wymiany natychmiast - około 450zł z wymianą
- klocki - w związku z powyższym - kolejne 150zł
No i to tak na szybko by było wszystko z rzeczy najważniejszych.
Poza tym samochód jest bym powiedział w stanie bardzo dobrym, w naszych rękach (jako drudzy właściciele od nowości) od 11 lat.
Z jego atutów wymienię:
- silnik pali na dotyk, nawet przy minus 15st.
- silnik od wymiany do wymiany czyli co 15kkm bierze około 0,5L oleju czyli według mnie tyle co nic
- nie kopci na żaden kolor
- maj 2014 nowe opony letnie - aktualnie mają najechane 10tys, są jak nowe
- w grudniu 2014 wymienione 4 świece na nowe
- styczeń 2015 regulacja zaworów i wymiana oleju z filtrem i filtrem powietrza
- luty 2015 dwa nowe górne wahacze przód
- brak oznak korozji poza wspomnianymi jej zaczątkami na dole tylnych nadkoli
- auto 100% BEZWYPADKOWE - u nas przez 11 lat nie miało nawet draśnięcia, u I wł. miała wymieniany przedni zderzak z uwagi na szkodę parkingową - mam zdjęcia i f-ry z ASO na to.
No i teraz do meritum:
z powyższej wyliczanki wynika, że żeby eksploatować samochód dalej musiałbym NATYCHMIAST (to już jest robota na wczoraj) wsadzić w niego około 2300zł.
W tym stanie jak dziś i z tym przebiegiem ja myślę, że jest wart góra 3tys.zł.
Budżet jakim dysponujemy na nowsze auto jest niewielki i wynosi mniej więcej 8tys. zł, z czego około 5 w gotówce, a reszta ze sprzedaży Hondy.
Co byście robili dalej, zważywszy, że auto ma 402tys. km? Pakować w niego te 2-2,5 tys zł i jeździć w gruncie rzeczy wiedząc, że silnik przejedzie jeszcze może 5, 10 albo 100kkm?
Czy sprzedać tak jak stoi za 3tys. , dołożyć i kupić np. taką samą za 5-6 , z rocznika 2000 i od I własciciela, krajową z przebiegiem około 200tys?
Są takie na OtoMoto, jeszcze na czarnych tablicach.
Najbardziej mnie przeraża fakt, że wsadzę w Hondę te 2,5koła , a miesiąc później mi się np. panewki obrócą albo inna poważna usterka silnika nastąpi.
Wtedy kolejne 2 koło na generalny remont?
Z drugiej strony auta 3 lata młodsze i niby z połowę mniejszym przebiegiem też będzie wymagało pakietu startowego...
Przez to już mi się w głowie kręci, nie wiem co robić. Kasy więcej nie ma i nie będzie, żaden kredyt nie wchodzi w grę.