Pavlokox
29-11-16, 17:47
Cześć :)
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem nowym użytkownikiem forum i nie posiadam też wybitnej wiedzy z dziedziny motoryzacji, dlatego proszę o wyrozumiałość.
Zgodnie z tytułem wątku mam problem z drganiami kierownicy. Najpierw opowiem o samym aucie, a potem po kolei co się dzieje.
Auto ma 13 lat, jest zadbane i przez większość czasu było garażowane. Kupił je w salonie mój dziadek i w ciągu 10 lat przejechał jedynie 40.000 km. Potem odkupiłem je ja i obecnie przebieg wynosi 78.000 km. Odkąd z niego korzystam, usterek było jak dotąd niewiele: typowe dla tego modelu odpadnięcie skorodowanej osłony termicznej katalizatora (poza tym korozja nie daje się we znaki) i zużyte sprzęgło (trudno wskazać winowajcę). Poza tym auto nie sprawia problemów.
Coś jednak zaczęło się dziać na początku października. Ogólnie latem jeżdżę na alufelgach a zimą na stalówkach. Byłem wtedy jeszcze na alufelgach. Najczęściej jeżdżę na trasie Katowice-Gliwice, liczącej ok. 25 km. Jechałem raz wieczorem z kolegą do Gliwic i mniej więcej w połowie drogi zacząłem odnosić wrażenie jakby silnik pracował głośniej - przypominało to buczenie i drgała też (i to nie lekko) kierownica w rytm tego buczenia. Gdy wracaliśmy do Katowic kilka godzin później znów zaczęło się to dziać, ale dopiero po przejechaniu 15-20 km, wcześniej było normalnie. Buczenie i wibracje były zauważalne przy prędkości powyżej 90 km/h i najsilniejsze przy ok. 110 km/h. Nie zależały od tego czy przyspieszam, czy hamuję, czy jadę ze stałą prędkością, prosto czy po łuku. Bicie czuć było też ogólnie na przodzie auta, a podczas hamowania - na pedale hamulca.
Przez kolejne 2 tygodnie problem zawsze pojawiał się po przejechaniu tych kilkunastu kilometrów i objawiał tak jak opisałem. Czytałem, że może to być związane z niewyważeniem przednich kół, a żeby sprawdzić czy jest to związane z silnikiem można przy odpowiedniej prędkości wcisnąć sprzęgło. Tak też zrobiłem. Wibracje i buczenie nie znikły, czyli nie zależały od pracy silnika. Krótko przed wymianą opon (w moim przypadku także kół na stalówki - oraz wyważeniu) problem jakby zanikł, a po wymianie kół przez 2 tygodnie był spokój. Jednak w pierwszej połowie listopada, miałem zaplanowaną trasę 300 km i z powrotem tyle samo i problem znów się pojawił w takiej samej postaci ale tylko przez chwilę, po przejechaniu 50 km. Parę dni później jechałem z Katowic do Gliwic i znów zaczęło buczeć i drżeć w połowie drogi, a jak wracałem kilka godzin później to problem występował już od momentu ruszenia. Pojechałem natychmiast do stacji diagnostycznej, gdzie wykonuję przeglądy rejestracyjne i przedstawiłem problem. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to to, że mimo że auto stało prawie pół godziny przed wjazdem na podnośnik, lewe przednie koło było bardzo rozgrzane i śmierdziało spalenizną. Siła hamowania była o 20-25% mniejsza po tej stronie. Diagnostyk wykluczył możliwe luzy i stwierdził, że prawdopodobnie zapieczony jest klocek hamulcowy i konieczne będą oględziny, czyszczenie, sprawdzenie tarczy, swożni, pompy, możliwe że wymiana przewodów hamulcowych ze względu na przegrzewanie płynu. Polecił mi warsztat specjalizujący się w hondach i mający podobno bardzo dobre opinie na forach - na ul. Maronia w Chorzowie przy Elkopie.
Na drugi dzień byłem w tym warsztacie i tam facet zdjął przednie koła, wyważył, a ponadto obejrzał klocki i tarcze i stwierdził, że klocek jest spalony a tarcza częściowo zużyta. Zapisałem się na wymianę tych części (oczywiście parzyście - z obu stron). Jeszcze przed wymianą sprawdzałem jak auto się zachowuje - cały czas były lekkie wibracje kierownicy, ale znacznie mniejsze niż do tej pory i nie było już żadnego buczenia ani grzania się koła.
Wymiana klocków, tarcz, uszczelek tłoczków hamulcowych i sprawdzenie ogólnie podwozia niestety nie rozwiązało do końca problemu wibracji kierownicy. Występują w tej chwili cały czas. Są wyczuwalne od prędkości 80 km/h i zwiększają się do 120 km/h, przy jeszcze szybszej jeździe zaczynają maleć i mam wrażenie że tłumi je praca silnika na bardzo wysokich obrotach, przy przyspieszaniu są wręcz trochę mniejsze. Wibracje nie zależą też od nawierzchni. Na początku myślałem, że cała ta usterka przewrażliwiła mnie na punkcie drgań, ale pamiętam że nawet jadąc 180 km/h nie było w tym aucie problemu wibracji itp. - jazda zawsze była komfortowa (nie licząc oczywiście hałasu typowego dla civica).
Mimo to zaryzykowałem i w ostatni weekend wybrałem się w odwiedziny do Niemiec, prawie 800 km w jedną stronę. Sytuacja ani nie uległa pogorszeniu ani polepszeniu. Drgania są cały czas takie same. Może powinienem jeszcze raz wyważyć koła?
Co jeszcze może być powodem?
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem nowym użytkownikiem forum i nie posiadam też wybitnej wiedzy z dziedziny motoryzacji, dlatego proszę o wyrozumiałość.
Zgodnie z tytułem wątku mam problem z drganiami kierownicy. Najpierw opowiem o samym aucie, a potem po kolei co się dzieje.
Auto ma 13 lat, jest zadbane i przez większość czasu było garażowane. Kupił je w salonie mój dziadek i w ciągu 10 lat przejechał jedynie 40.000 km. Potem odkupiłem je ja i obecnie przebieg wynosi 78.000 km. Odkąd z niego korzystam, usterek było jak dotąd niewiele: typowe dla tego modelu odpadnięcie skorodowanej osłony termicznej katalizatora (poza tym korozja nie daje się we znaki) i zużyte sprzęgło (trudno wskazać winowajcę). Poza tym auto nie sprawia problemów.
Coś jednak zaczęło się dziać na początku października. Ogólnie latem jeżdżę na alufelgach a zimą na stalówkach. Byłem wtedy jeszcze na alufelgach. Najczęściej jeżdżę na trasie Katowice-Gliwice, liczącej ok. 25 km. Jechałem raz wieczorem z kolegą do Gliwic i mniej więcej w połowie drogi zacząłem odnosić wrażenie jakby silnik pracował głośniej - przypominało to buczenie i drgała też (i to nie lekko) kierownica w rytm tego buczenia. Gdy wracaliśmy do Katowic kilka godzin później znów zaczęło się to dziać, ale dopiero po przejechaniu 15-20 km, wcześniej było normalnie. Buczenie i wibracje były zauważalne przy prędkości powyżej 90 km/h i najsilniejsze przy ok. 110 km/h. Nie zależały od tego czy przyspieszam, czy hamuję, czy jadę ze stałą prędkością, prosto czy po łuku. Bicie czuć było też ogólnie na przodzie auta, a podczas hamowania - na pedale hamulca.
Przez kolejne 2 tygodnie problem zawsze pojawiał się po przejechaniu tych kilkunastu kilometrów i objawiał tak jak opisałem. Czytałem, że może to być związane z niewyważeniem przednich kół, a żeby sprawdzić czy jest to związane z silnikiem można przy odpowiedniej prędkości wcisnąć sprzęgło. Tak też zrobiłem. Wibracje i buczenie nie znikły, czyli nie zależały od pracy silnika. Krótko przed wymianą opon (w moim przypadku także kół na stalówki - oraz wyważeniu) problem jakby zanikł, a po wymianie kół przez 2 tygodnie był spokój. Jednak w pierwszej połowie listopada, miałem zaplanowaną trasę 300 km i z powrotem tyle samo i problem znów się pojawił w takiej samej postaci ale tylko przez chwilę, po przejechaniu 50 km. Parę dni później jechałem z Katowic do Gliwic i znów zaczęło buczeć i drżeć w połowie drogi, a jak wracałem kilka godzin później to problem występował już od momentu ruszenia. Pojechałem natychmiast do stacji diagnostycznej, gdzie wykonuję przeglądy rejestracyjne i przedstawiłem problem. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to to, że mimo że auto stało prawie pół godziny przed wjazdem na podnośnik, lewe przednie koło było bardzo rozgrzane i śmierdziało spalenizną. Siła hamowania była o 20-25% mniejsza po tej stronie. Diagnostyk wykluczył możliwe luzy i stwierdził, że prawdopodobnie zapieczony jest klocek hamulcowy i konieczne będą oględziny, czyszczenie, sprawdzenie tarczy, swożni, pompy, możliwe że wymiana przewodów hamulcowych ze względu na przegrzewanie płynu. Polecił mi warsztat specjalizujący się w hondach i mający podobno bardzo dobre opinie na forach - na ul. Maronia w Chorzowie przy Elkopie.
Na drugi dzień byłem w tym warsztacie i tam facet zdjął przednie koła, wyważył, a ponadto obejrzał klocki i tarcze i stwierdził, że klocek jest spalony a tarcza częściowo zużyta. Zapisałem się na wymianę tych części (oczywiście parzyście - z obu stron). Jeszcze przed wymianą sprawdzałem jak auto się zachowuje - cały czas były lekkie wibracje kierownicy, ale znacznie mniejsze niż do tej pory i nie było już żadnego buczenia ani grzania się koła.
Wymiana klocków, tarcz, uszczelek tłoczków hamulcowych i sprawdzenie ogólnie podwozia niestety nie rozwiązało do końca problemu wibracji kierownicy. Występują w tej chwili cały czas. Są wyczuwalne od prędkości 80 km/h i zwiększają się do 120 km/h, przy jeszcze szybszej jeździe zaczynają maleć i mam wrażenie że tłumi je praca silnika na bardzo wysokich obrotach, przy przyspieszaniu są wręcz trochę mniejsze. Wibracje nie zależą też od nawierzchni. Na początku myślałem, że cała ta usterka przewrażliwiła mnie na punkcie drgań, ale pamiętam że nawet jadąc 180 km/h nie było w tym aucie problemu wibracji itp. - jazda zawsze była komfortowa (nie licząc oczywiście hałasu typowego dla civica).
Mimo to zaryzykowałem i w ostatni weekend wybrałem się w odwiedziny do Niemiec, prawie 800 km w jedną stronę. Sytuacja ani nie uległa pogorszeniu ani polepszeniu. Drgania są cały czas takie same. Może powinienem jeszcze raz wyważyć koła?
Co jeszcze może być powodem?