tomatlover
17-04-13, 17:15
Witam.
Pierwsze co chciałbym powiedzieć to to że nie jestem mechanikiem i na silnikach znam się nijak. Mój ojciec opowiada mi o swoich doświadczeniach i oboje majsterkujemy przy silniku, bo nigdzie w okolicy nie ma dobrego mechanika.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 miesiące temu gdy chciałem sprawdzić czy działa mi 'kontrolka paliwa'... tak wie że nie ma.. zdążyłem się przekonać.. Ale poprzedni właściciel twierdził że jest podczas kupna samochodu. Apropo, Honda to moje pierwsze auto. Tak więc jeździłem tak długo aż paliwa brakło i samochód po prostu zgasł. Nie było żadnego burknięcia, żadnego zacięcia, zjeżdzając z górki zauważyłem zapalającą się diodę akumulatora i koniec. Poszedłem na stacje, zatankowałem 5 litrów do baku, wlałem do Jadzi (bo tak ją nazywam) i dupa. Samochód miał olbrzymie problemy z odpaleniem. Ani na popych, ani na hol.. Jadzia nie chciała*odpalić.
Zawieźliśmy go z ojcem jakimś cudem do mechanika, a ten na drugi dzień powiedział że samochód odpala na dotyk. Po zapytaniu co zrobił, odrzekł że tylko świece przeczyścił i zgarnął 50.
Niestety po 50 kilometrach samochód zaczął burkać, walczyć i przy puszczeniu pedału gazu gasł i nie szło go odpalić... dopiero po ładnym wciskaniu gazu samochód odpalał, ale wciąż walczył i znowu pojechaliśmy do mechanika utrzymując auto około 4 tysięcy obrotów. Jedyną diagnozą jaką Nam wystawił było "Kupić nowy gaźnik!". Nie wiem czy warto, bo jednak jeździłem sobie spokojnie 4 miesiące przed całą awarią.
Wróciliśmy z nią do domu i sami zaczęliśmy diagnozę. Mój ojciec miał już kiedyś do czynienia z gaźnikami, więc łapał o co chodzi. Powiedział, że w samochodzie komora gaźnika jest cały czas pełna i samochód się topi, więc za pomocą śrubokrętu próbował ustawić iglicę tak, by poziom w szkiełku był pomiędzy. Niestety gdy przekręcił o milimetr, poziom paliwa spadał do minimum, gdy przekręcił bardziej o kolejny milimetr to gaźnik zalewał się benzyną.
Zdemontowaliśmy gaźnik i przynieśliśmy go do domu. Wyciągneliśmy pływak i wykręciliśmy iglice.. okazało się że za nieszczelność odpowiedzialny jest malutki kawałek gumeczki, który odpadł od filterka który był nasadzony na iglicę... taki jakby szerszy, sitkowany pierścionek. W każdym razie wyczyściliśmy to ładnie, zrobilismy nową uszczelkę do gaźnika, bo tamta okazała się być pęknięta i cała była lekko wilgotna. UDAŁO SIĘ! Jadzia odpalała od razu! Jeździła bezproblemowo... do czasu ;/
Po 2 dniach jeżdzenia.. i nabiciu jakichś 100 kilometrów, zatrzymałem się na parkingu lidla w celu zrobienia zakupów. Gdy po 15 minutach wróciłem, w samochodzie pachniało benzyną i już wiedziałem ż coś jest nie tak. Rzeczywiście.. problem z odpaleniem, burkanie i ledwo co dojechałem do domu.
Już nie mamy pojęcia co robić. Czy to wina gaźnika? Może tłoków? Może czegokolwiek. Na chwilę*obecną samochód chodzi tak:
Jadzia. (http://www.youtube.com/watch?v=8jplEJ7k98c)
To chyba coś poważniejszego niż zwykłe czyszczenie świec.
Nawet po ponownym wyczyszczeniu gaźnika, samochód przejechał*tylko 2 kilometry i sam zgasł. Czasem walczy na biegu jałowym, ale niestety zawsze przegrywa.
Smutno mi, gdyż zdążyłem się zakochać i korzystać z możliwości jakie dają niezależność i samochód!
P.S. Dodam kilka zdjęć gaźnika, nie wiem czy to w czymkolwiek pomoże, ale zawsze to coś. Nie każdy specjalnie rozkręca gaźnik by móc zrobić zdjęcie.
Kilka fotek. (https://plus.google.com/photos/109338403962242437390/albums/5867818578076592833)
Jeśli o czymś zapomniałem do postaram się dopisać gdy mi się przypomni. Pytajcie.
Z góry bardzo dziękuje za pomoc!
Pierwsze co chciałbym powiedzieć to to że nie jestem mechanikiem i na silnikach znam się nijak. Mój ojciec opowiada mi o swoich doświadczeniach i oboje majsterkujemy przy silniku, bo nigdzie w okolicy nie ma dobrego mechanika.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 miesiące temu gdy chciałem sprawdzić czy działa mi 'kontrolka paliwa'... tak wie że nie ma.. zdążyłem się przekonać.. Ale poprzedni właściciel twierdził że jest podczas kupna samochodu. Apropo, Honda to moje pierwsze auto. Tak więc jeździłem tak długo aż paliwa brakło i samochód po prostu zgasł. Nie było żadnego burknięcia, żadnego zacięcia, zjeżdzając z górki zauważyłem zapalającą się diodę akumulatora i koniec. Poszedłem na stacje, zatankowałem 5 litrów do baku, wlałem do Jadzi (bo tak ją nazywam) i dupa. Samochód miał olbrzymie problemy z odpaleniem. Ani na popych, ani na hol.. Jadzia nie chciała*odpalić.
Zawieźliśmy go z ojcem jakimś cudem do mechanika, a ten na drugi dzień powiedział że samochód odpala na dotyk. Po zapytaniu co zrobił, odrzekł że tylko świece przeczyścił i zgarnął 50.
Niestety po 50 kilometrach samochód zaczął burkać, walczyć i przy puszczeniu pedału gazu gasł i nie szło go odpalić... dopiero po ładnym wciskaniu gazu samochód odpalał, ale wciąż walczył i znowu pojechaliśmy do mechanika utrzymując auto około 4 tysięcy obrotów. Jedyną diagnozą jaką Nam wystawił było "Kupić nowy gaźnik!". Nie wiem czy warto, bo jednak jeździłem sobie spokojnie 4 miesiące przed całą awarią.
Wróciliśmy z nią do domu i sami zaczęliśmy diagnozę. Mój ojciec miał już kiedyś do czynienia z gaźnikami, więc łapał o co chodzi. Powiedział, że w samochodzie komora gaźnika jest cały czas pełna i samochód się topi, więc za pomocą śrubokrętu próbował ustawić iglicę tak, by poziom w szkiełku był pomiędzy. Niestety gdy przekręcił o milimetr, poziom paliwa spadał do minimum, gdy przekręcił bardziej o kolejny milimetr to gaźnik zalewał się benzyną.
Zdemontowaliśmy gaźnik i przynieśliśmy go do domu. Wyciągneliśmy pływak i wykręciliśmy iglice.. okazało się że za nieszczelność odpowiedzialny jest malutki kawałek gumeczki, który odpadł od filterka który był nasadzony na iglicę... taki jakby szerszy, sitkowany pierścionek. W każdym razie wyczyściliśmy to ładnie, zrobilismy nową uszczelkę do gaźnika, bo tamta okazała się być pęknięta i cała była lekko wilgotna. UDAŁO SIĘ! Jadzia odpalała od razu! Jeździła bezproblemowo... do czasu ;/
Po 2 dniach jeżdzenia.. i nabiciu jakichś 100 kilometrów, zatrzymałem się na parkingu lidla w celu zrobienia zakupów. Gdy po 15 minutach wróciłem, w samochodzie pachniało benzyną i już wiedziałem ż coś jest nie tak. Rzeczywiście.. problem z odpaleniem, burkanie i ledwo co dojechałem do domu.
Już nie mamy pojęcia co robić. Czy to wina gaźnika? Może tłoków? Może czegokolwiek. Na chwilę*obecną samochód chodzi tak:
Jadzia. (http://www.youtube.com/watch?v=8jplEJ7k98c)
To chyba coś poważniejszego niż zwykłe czyszczenie świec.
Nawet po ponownym wyczyszczeniu gaźnika, samochód przejechał*tylko 2 kilometry i sam zgasł. Czasem walczy na biegu jałowym, ale niestety zawsze przegrywa.
Smutno mi, gdyż zdążyłem się zakochać i korzystać z możliwości jakie dają niezależność i samochód!
P.S. Dodam kilka zdjęć gaźnika, nie wiem czy to w czymkolwiek pomoże, ale zawsze to coś. Nie każdy specjalnie rozkręca gaźnik by móc zrobić zdjęcie.
Kilka fotek. (https://plus.google.com/photos/109338403962242437390/albums/5867818578076592833)
Jeśli o czymś zapomniałem do postaram się dopisać gdy mi się przypomni. Pytajcie.
Z góry bardzo dziękuje za pomoc!