psychoone
31-01-12, 01:29
Witam wszystkich,
Od kilku lat mam civica 1.4 is 5D, który od zeszłej zimy nie bardzo toleruje silne mrozy. Zeszłej zimy kilka razy zdarzyło mu się, że na mrozie nie chciał zakręcić silnikiem. Miesiąc temu stare aku miało już wyraźnie dość, więc wymieniłem je na nowe. No i przedwczoraj problem nieodpalania znowu się pojawił (na tym nowym aku). Wygląda to tak: wsiadam do auta, przekręcam kluczyk, kontrolki i wszystko jest normalnie, kręcę kluczykiem na zapłon i jest tylko głośne stuknięcię pod maską (pewnie elektromagnes w rozruszniku). Zmierzyłem też, że mimo, iż rozrusznik nie kręci, to napięcię na aku spada mi z 12.6V do 11.8 (i bardzo delikatnie ciemnieją kontrolki na desce). Taki numer miałem znowu przedwczoraj - nie kręcił ani rano, ani w południe ani wieczorem - było koło -8 stopni. Postał sobie pod blokiem przez noc (parkuje pod chmurką, było pewnie z -12 w nocy), rano wsiadłem (mróz -6) i auto zakręciło i odpaliło od strzała. W zeszłym roku było podobnie - czasem na bardzo dużym mrozie nie kręciło wcale, a na drugi lub trzeci dzień jakby nigdy nic wszystko wracało do normy (mimo, że cały czas był mróz, więc wykluczam, że coś gdzieś zamarza - nie dało by rady odmarznąć przy lekko mniejszym mrozie).
No i pytanie do Was - możecie podpowiedzieć co z tym zrobić? Dać do mechanika niech rozbierze i obejrzy rozrusznik? Czy też może poczekać aż to się powtórzy i próbować np. podpiąć rozrusznik na krótko? Trochę mnie męczy ta sytuacja, bo jak jade gdzieś dalej zimą to nie wiem, czy będę mógł wrócić normalnie, czy też czeka mnie przymusowe szukanie noclegu do czasu, aż auto będzie chciało zakręcić.
Pozdrawiam i czekam na Wasze sugestie.
Od kilku lat mam civica 1.4 is 5D, który od zeszłej zimy nie bardzo toleruje silne mrozy. Zeszłej zimy kilka razy zdarzyło mu się, że na mrozie nie chciał zakręcić silnikiem. Miesiąc temu stare aku miało już wyraźnie dość, więc wymieniłem je na nowe. No i przedwczoraj problem nieodpalania znowu się pojawił (na tym nowym aku). Wygląda to tak: wsiadam do auta, przekręcam kluczyk, kontrolki i wszystko jest normalnie, kręcę kluczykiem na zapłon i jest tylko głośne stuknięcię pod maską (pewnie elektromagnes w rozruszniku). Zmierzyłem też, że mimo, iż rozrusznik nie kręci, to napięcię na aku spada mi z 12.6V do 11.8 (i bardzo delikatnie ciemnieją kontrolki na desce). Taki numer miałem znowu przedwczoraj - nie kręcił ani rano, ani w południe ani wieczorem - było koło -8 stopni. Postał sobie pod blokiem przez noc (parkuje pod chmurką, było pewnie z -12 w nocy), rano wsiadłem (mróz -6) i auto zakręciło i odpaliło od strzała. W zeszłym roku było podobnie - czasem na bardzo dużym mrozie nie kręciło wcale, a na drugi lub trzeci dzień jakby nigdy nic wszystko wracało do normy (mimo, że cały czas był mróz, więc wykluczam, że coś gdzieś zamarza - nie dało by rady odmarznąć przy lekko mniejszym mrozie).
No i pytanie do Was - możecie podpowiedzieć co z tym zrobić? Dać do mechanika niech rozbierze i obejrzy rozrusznik? Czy też może poczekać aż to się powtórzy i próbować np. podpiąć rozrusznik na krótko? Trochę mnie męczy ta sytuacja, bo jak jade gdzieś dalej zimą to nie wiem, czy będę mógł wrócić normalnie, czy też czeka mnie przymusowe szukanie noclegu do czasu, aż auto będzie chciało zakręcić.
Pozdrawiam i czekam na Wasze sugestie.